Wodzenie bera, żandary, groby pańskie. Zwyczaje wielkanocne Gniezna i okolic

Zdjęcie ilustrujące artykuł: Wodzenie bera, żandary, groby pańskie. Zwyczaje wielkanocne Gniezna i okolic
 


Zwyczaje wielkanocne w Wielkopolsce rzecz jasna w dużej mierze są wypadkową obyczajów polskich i bamberskich. Często określamy wpływ Bambrów ogólnym stwierdzeniem wpływów niemieckich. Warto jednak zwrócić uwagę na fakt, że to właśnie Bambrzy byli tymi, których „stare gnieźniaki” określali mianem „dojczkatolików”. Zatem łączyło ich często z polską kulturą więcej niż z niemieckimi protestantami. Ojciec polskiej etnografii Oskar Kolberg szuka innych źródeł odrębności kulturowej wielkopolskiej Wielkanocy, jednak przyznaje, że zachodnie pogranicze nie jest bez wpływu. Za jedną z najciekawszych dla etnografa prowincyj uważać niewątpliwie należy Wielkopolskę, już z powodu czystolechickich znamion dawnych jej mieszkańców, już z powodu jej na zachodnich dzisiejszej Słowiańszczyzny kresach, położenia. Należy zaznaczyć, że mistrz Kolberg aż 7 tomów swego wiekopomnego dzieła „Lud” poświęcił Wielkopolsce, co biorąc pod uwagę, że za życia wydał ich 33, stanowi pokaźną część jego dorobku.

Pochody z niedźwiedziem, kominiarze albo poznańskie żandary to te najbardziej spektakularne zwyczaje wielkanocne Wielkopolski. Zwłaszcza prowadzeniu niedźwiedzia poświęcił sporo miejsca Kolberg. Różnorodność wpływów sprawiała, że nie tylko zwyczaje wyglądały inaczej niekiedy w bardzo bliskich miejscowościach. Wystarczy wspomnieć, że w Jarząbkowie korowód odbywa się w podkoziołek. To jest typowa tradycja „mięsopustu”. W Czerniejewie tradycja niedźwiedzia i murzenia sadzą wyprowadza korowód w lany poniedziałek.

To przywołuje na myśl zapusty, a przede wszystkim śląskie wodzenie bera, które jak dowodził Józef Piotr Lompa, odwoływało się do lęku przed niedźwiedziami, które jeszcze w XV wieku można było spotkać blisko domostw, siejące czasami spustoszenie w zagrodach chłopskich. Według tekstu Lompy z 1842 roku to do tych czasów sięgają początki wodzenia niedźwiedzia. Obrzęd miał zapewne nie tylko znaczenie magiczne, był pewnym zaklinaniem rzeczywistości. Z psychologicznego punktu widzenia było to zbiorowe oswajanie lęku. W tradycji, gdy korowód zbliżał się do domostwa, jego mieszkańcy wykupywali się od nieszczęść słodyczami czy alkoholem. W pierwotnej wersji wykupywali się jajkami, piernikiem lub mąką. Według Lompy wodzenie niedźwiedzia odbywa się najczęściej w ostatnią sobotę karnawału. W Jarząbkowie korowód wyrusza w podkoziołek – iście wielkopolska tradycja zabawy we wtorek przed środą popielcową. To rozumienie korowodu na koniec karnawału bliskie było także przybyłym na ziemie wielkopolskie Bambrom z Górnej Frankonii.

Mocno wpisane w kalendarium wielkanocne korowody tuż przed Wielkim Postem to niezwykle silna przed laty tradycja. W okolicach Gniezna najsilniej przetrwała w Jarząbkowie. W tym wariancie organizatorzy dbają, by zabawa, jaką kończy korowód, zamknęła się przed północą. Rzecz jasna korowód był pożegnaniem karnawału, jak Rosenmontag w sporej części wielkich miast Niemiec. Tu mamy jednak do czynienia ze ściśle polską tradycją.

Podkoziołek w Jarząbkowie, Fot. Paweł Brzeźniak

Jak pisał w swoim artykule Paweł Brzeźniak: Podkoziołek w Jarząbkowie ma długą tradycją wywodzącą się od mieszkańców, którzy przyjechali na te tereny ze Śląska. Niewielka wieś w gminie Niechanowo jest w zasadzie jedyną miejscowością w powiecie gnieźnieńskim, która od wielu lat, w ostatni dzień karnawału, organizuje pochód. Zanim to jednak nastąpi, trwa radosny pochód, w którym w tym roku udział wzięli uczniowie i nauczyciele ze Szkoły Podstawowej w Jarząbkowie. Wiele dzieciaków jest wysmarowanych sadzą i obserwują, co na ulicy i prywatnych posesjach wyczyniają: chłop z babą, policjant, diabły, niedźwiedź i inne postacie. Każdy, kto wrzuci parę złotych, otrzymuje zaproszenie na imprezę. Kto nie da nic lub ucieka przed kolorową ekipą, może zostać maźnięty sadzą. Na to jednak nikt się nie obraża, wszyscy są szeroko uśmiechnięci, bo kultywowanie tradycji jest najważniejsze!.

W miejscach gdzie żywe są tradycje przemian i przejścia, obchody takie jak podkoziołek w Jarząbkowie, mają bardzo ludyczny, pierwotny charakter i stanowią zazwyczaj formę przygotowania na „nowe”.

Nie tylko Wieś Ławica – żandary

Warto jednak zwrócić uwagę, że podobny korowód z niedźwiedziem w Czerniejewie wychodzi, odkąd pamiętają najstarsi mieszkańcy, a nawet w czasie II wojny światowej Niemcom nie udało się go zatrzymać. Rzecz jasna, sam czas przejścia zmienia wydźwięk obrzędu. Można domniemywać, że bardziej związany z żandarami z poznańskiej Ławicy.

Żandary to tradycyjny zwyczaj związany z Wielkanocą, który odbywa się w poznańskiej Ławicy. W lany poniedziałek, po porannej mszy w kościele, korowód przebierańców wyrusza w obchód dzielnicy (kiedyś wsi). W skład korowodu wchodzą postacie, takie jak: dziad, baba, niedźwiedź z przywiązanymi do nóg słomianymi kulami, ksiądz z wiaderkiem i kropidłem, grajek, kominiarz i żandarm na drewnianym koniu. Przebierańcy smarują dzieci sadzą, polewają młode dziewczyny wodą oraz składają życzenia gospodarzom. W zamian za to otrzymują drobne kwoty pieniężne lub słodycze. Punkt kulminacyjny żandarów to wspinaczka na komin lokalnej piekarni, którą wykonują baba i kominiarz. Podczas wspinaczki baba pokazuje majtki z wizerunkiem diabła.

Tradycja ta wywodzi się z końcowych lat I wojny światowej i jest jednym z nielicznych zwyczajów wielkanocnych o korzeniach wiejskich, który przetrwał w dużych miastach w Polsce.

W Czerniejewie obrzęd ten zmienia nieco akcenty. Tutaj, podobnie jak w wodzeniu bera, istotną postacią jest niedźwiedź. Ciekawe jest, że w Czerniejewie niedźwiedziem jest tak naprawdę kukła ze słomy, w której chowa się jeden z mężczyzn. Od kilku lat jest nim Mateusz Samonek. Tutaj więc znaczeniowo mamy kilka wątków. Bardzo prawdopodobne jest powiązanie pierwotnego strachu przed niedźwiedziami, które – jak głoszą legendy – przed laty widywano w naszych lasach. Jest to także odwołanie do wielkanocnego zwycięstwa życia nad śmiercią. To także obrzędowe żegnanie zimowego snu. Czerniejewskie postaci często pokrywają się zarówno z tymi z Jarząbkowa, jak i z Ławicy. Tradycja wodzenia niedźwiedzia przetrwała przez wiele lat, jednak nikt już nie jest pewny, skąd dokładnie się wywodzi. Niemniej jednak to piękny zwyczaj – przekazywany z pokolenia na pokolenie. W zabawie biorą udział różne postaci, takie jak: niedźwiedź prowadzony na sznurze, dziad, baba, żołnierz, konik i bocian, a także obowiązkowo kominiarz. W trakcie zabawy kominiarz maźnie sadzą tych, którzy nie wrzucą grosza do „charytatywnej” puszki.

Niedźwiedź, tradycja wielkanocna w Czerniejewie, Fot. Szymon Skweres

Mimo braku pewności, co do pochodzenia tej tradycji, jest ona kontynuowana z wielkim entuzjazmem i radością od wielu lat. W kolejnych pokoleniach przekazywana jest dalej, a zabawa w wodzenie niedźwiedzia przyciąga tłumy uczestników. Co warto podkreślić, ten zwyczaj trwa dzięki oddolnej inicjatywie mieszkańców. To oni sami przygotowują kostiumy, oparciem jest rzecz jasna miejscowa OSP.

To niejedyny zwyczaj wielkanocny naszego regionu. Wszyscy dobrze wiemy, że dyngus poprzedzały tzw. przywoływanki. W północno-wschodniej i środkowej Wielkopolsce oraz na Kujawach, istniał charakterystyczny zwyczaj nazywany przywoływanką lub zapowiadaniem. Polegał on na tym, że w pierwszy dzień świąt chłopcy, wspinając się na dachy domów lub stodół, wykrzykiwali dowcipne rymowanki skierowane do wszystkich dziewcząt we wsi – zapowiadając to, co miało nastąpić następnego dnia podczas dyngusa, czyli w lany poniedziałek. Wymieniali po kolei wszystkie przewinienia, jakie popełniła dziewczyna w minionym roku, takie jak np. ile razy przypaliła jedzenie. Następnie ogłaszali karę, jaka miała spaść na dziewczynę, polegającą na wylaniu na nią odpowiedniej liczby wiader wody. Dziewczyna mogła jednak uniknąć przemoczenia, jeśli miała opiekuna, którym był chłopak, któremu się podobała. W takim przypadku chłopak „wykupywał” swoją wybrankę, fundując uczestnikom zabawy odpowiednią ilość napoju wyskokowego. Ten zwyczaj był popularny i często praktykowany przez wiele lat, a dowcipne rymowanki i żarty były bardzo popularne wśród mieszkańców wsi. Choć obecnie zwyczaj ten zanikł, wciąż jest to fascynująca tradycja, która pokazuje kreatywność i poczucie humoru ludzi z dawnych czasów.

Konsekwencją przywoływanek, a później już bez związku z nimi, kiedy zanikły, był lany poniedziałek, śmigus-dyngus. Ten zwyczaj oblewania wodą dziewcząt trwa szczątkowo do dziś. Choć gdzieniegdzie w wersji miejskiej, zamiast wody, używa się perfum. Na szczęście jego skrajne formy – po kilku latach szaleństwa w centrum Gniezna, gdy oblewano obficie dziewczęta i zrzucano z balkonów worki foliowe pełne wody – minęły. To nie było zabawne, a wręcz niebezpieczne.

Kolejny „sporny” zwyczaj wielkanocny to tzw. zajączek. O ile we wszystkich regionach Polski, w których występuje istnieje zgoda co do tego, co dzieci znajdują w gniazdkach zajączka, nie ma jednomyślności: kiedy zając przynosi słodycze. Etnografowie upatrują źródła zajączka w zapożyczeniu z kultury niemieckiej. W Niemczech od kilkuset lat popularnym zwyczajem jest szukanie przez dzieci kolorowych pisanek lub innych drobnych prezentów, które zostały schowane w nocy właśnie przez zajączka (czyli w rzeczywistości przez rodzinę). Podobny zwyczaj można spotkać w krajach anglosaskich, gdzie dzieci bawią się niemal identycznie podczas tzw. Egg Hunt. Zamiast pisanek, często schowane są słodycze, którymi dzieci dzielą się z dorosłymi. W Wielkopolsce zwyczaj szukania gniazdek zająca trwa do dziś. Częstym argumentem tych, którzy szukanie jajek i słodyczy „schowanych przez zajączka” odkładają na Wielką Niedzielę, jest łączenie tego zwyczaju ze Zmartwychwstaniem Chrystusa, z radością pokonania śmierci. Ma to umocowanie ludyczne, jeszcze przedchrześcijańskie. W Wielkopolsce z zasady zajączek przypadał na Wielki Czwartek, tak by dzieci mogły dołączyć znalezione słodycze najpierw do końcówki postu, a potem do koszyczka ze święconką.

Czerniejewski tłum w korowodzie, Fot. Szymon Skweres

Boże rany

Inną obok świętowania Wielkiego Czwartku i zwyczaju zajączka głęboko zakorzenioną tradycją Wielkanocy w Wielkopolsce były tzw. boże rany. Jej praktykowanie w dzień Wielkiego Piątku jest do dzisiaj popularne i żywe. Polega na symbolicznym biciu rózgami, paskiem lub ręką dzieci przez rodziców, zwłaszcza matki, dziadków, a czasami także męża. Przy tej czynności woła się: „Boże rany, boże rany!”, co ma nawiązywać do biczowania Jezusa Chrystusa. Piszący te słowa pamięta, jak wiele było uciechy zarówno z szukania gniazdka zająca, jak i z ucieczek przed babcią „uzbrojoną” w rózgę.

Wielkopolską tradycją wielkanocną jest też nawiedzanie grobów Pańskich w kościołach i trzymanie przy nich warty. Odbywa się to w Wielki Piątek i jeszcze w Wielka Sobotę. Kościoły bywają tradycyjne otwarte przez całą dobę, a ludzie modlą się przed grobami Pańskimi, trzymając przy nich wartę przez całą noc. Zwyczaj ten kultywowany jest w naszym regionie nieprzerwanie od XVII wieku. Niezwykle mocno trwa w Gnieźnie, gdzie w samym centrum jest kilka kościołów blisko siebie. Wielkopolska tradycja wielkanocna jest nie tylko piękna, ale i bardzo bogata, a nawiedzanie grobów Pańskich jest jednym z najbardziej charakterystycznych i cennych zwyczajów, które przetrwały do dziś.

W artykule nie wspominamy o tzw. święceniu pokarmów w Wielka Sobotę – to zwyczaj ogólnopolski.

Jarosław Mikołajczyk

Dane kontaktowe

Muzeum Początków Państwa Polskiego w Gnieźnie

ul. Kostrzewskiego 1, 62-200 Gniezno
t: 61 426 46 41
e: sekretariat@muzeumgniezno.pl

NIP: 784-10-10-561, REGON: 639755382

PKOBP Oddział 1 w Gnieźnie
PL 16 1020 4115 0000 9402 0004 0816

Wycieczki, zajęcia muzealne, zwiedzanie indywidualne:
t: 61 426 46 41 w. 210
e: rezerwacje@muzeumgniezno.pl


ZAJRZYJ DO NAS

   

Godziny otwarcia

od poniedziałku do niedzieli
od 9.00 do 18.00
Instytucja Kultury Samorządu Województwa Wielkopolskiego
Piastoziemcy
Wczesneśredniowiecze