Zapomniani bracia bohaterowie. Śmierć w Auschwitz, katusze przy Franciszkańskiej

Na początku 2022 roku chcemy przypomnieć gnieźnian, o których pisaliśmy w roku ubiegłym. Tadek i Władek Nowiccy to bracia. Ich losy są kanwą powstającego fabularyzowanego reportażu "Miasteczko" IMG. W naszych publikacjach wspominaliśmy także czarne charaktery. Dziś skupimy się na osobach, z których możemy być dumni. Ci, o których pisaliśmy do tej pory, to tylko część wspaniałych. Tworząc specyficzny panteon Interaktywnego Muzeum Gniezna, wspólnie z czytelnikami włączamy ludzi świata nauki, kultury, przedsiębiorców, filantropów, nie ograniczając się jedynie do bohaterów wojennych. Tym razem wracamy do II wojny światowej. 77. rocznica wyzwolenia Obozu KL Auschwitz jest dla nas przyczynkiem do dzisiejszego artykułu. Przypomnijmy: KL Auschwitz-Birkenau wyzwolono 27 stycznia 1945 roku.
Muzeum Początków Państwa Polskiego w Gnieźnie zajmuje się przede wszystkim historią wczesnopiastowską i kształtowaniem się państwowości polskiej. Jednak jednym ze statutowych zadań jest badanie i ochrona historii Gniezna. Stąd wiele działań realizowanych między innymi w ramach Interaktywnego Muzeum Gniezna, a wśród nich akcja zbiórki zabytków pod hasłem „Nie kitraj zabytków!” i cykl artykułów popularyzatorskich publikowanych na łamach „Gnieźnieńskiego Tygodnia” oraz portalu Gniezno Nasze Miasto. Działania te można śledzić między innymi na stronie Muzeum oraz na grupie facebookowej Interaktywne Muzeum Gniezna.
Zacznijmy od bohaterów fabularyzowanego reportażu historycznego "Miasteczko" IMG. W jednym z poprzednich artykułów opublikowaliśmy fragment reportażu o braciach Tadeuszu i Władysławie Nowickim. Przypomnijmy scenę pożegnania dwóch braci.
Tadeusz Nowicki i dziesiątki gnieźnian w Auschwitz
„Bracia żegnali się przed dworcem, unikając spojrzeń spacerujących esesmanów. Gnesen-Banhof wznosili w latach 70. XIX wieku wspólnie: Wielkopolanie, Żydzi, Polacy i Niemcy. Wówczas burmistrzem Gniezna był najlepszy włodarz w jego historii: Franz Xaver Machatius. Nikt wtedy nie pomyślał, że przyjdą dni, w których Wielkopolanie będą stąd uciekać, by pomóc Polsce.
- Władek, muszę się przedrzeć. Nie będę stał bezczynnie... Powiedz coś... Zaopiekujesz się rodzicami?
- Braciszku, nie bądź w gorącej wodzie kąpany. Wiesz przecież, jak rodzice umierali ze strachu, kiedy biłem się nad Bzurą.
- Ty miałeś swój wrzesień, a ja? Nasłuchujesz przecież radia, wiesz, co się dzieje. Nic mi nie mówisz, ale ja wiem, co robisz potajemnie. Jestem niewiele młodszy.
- Nie licz, że cię będę błogosławił, i na Boga, dawaj znać, co u Ciebie, jak tylko dotrzesz na Węgry” (fragment reportażu "Miasteczko" IMG).
Bohaterami tej krótkiej scenki są bracia Tadeusz i Władysław Nowiccy upamiętnieni we wspomnieniach Henryka Nowakowskiego. O ile Henryk Nowakowski, wieloletni powojenny nauczyciel, były uczestnik kampanii wrześniowej w czasach II wojny światowej, jest postacią w Gnieźnie, zwłaszcza w środowiskach seniorów, wspominaną, o tyle pamięć o braciach Nowickich jest niewielka. Trudno się temu dziwić. Obaj zginęli bardzo młodo. Źródłem wiedzy na ich temat jest przede wszystkim wspomnienie Henryka Nowakowskiego.
We fragmencie, który przytaczamy, młodszy z braci, Tadeusz, wyjeżdża z Gniezna. Jest rok 1940. Tadeusz nie brał, w przeciwieństwie do starszego z Nowickich, udziału w kampanii wrześniowej. To jednak on, jak wielu młodych patriotów, decyduje się na dotarcie poprzez Sudety do formujących się we Francji polskich oddziałów wojskowych. Nie mamy pewności, kto był jego przewodnikiem, kto konkretnie pomagał młodemu gnieźnianinowi przekraczać granicę. Była to jednak ta sama grupa przewodników, w której pracowała Helena Marusarzówna. Polska wybitna narciarka została schwytana w marcu 1940 roku. Ostatecznie trafiła do więzienia w Tarnowie. Tu także przewieziono sporą grupę schwytanych podczas próby przejścia przez Słowację młodych Polaków, którzy chcieli dotrzeć, jak Tadek, do tworzącego się na zachodzie polskiego wojska. Trudno dziś powiedzieć, co zadecydowało o ich losach. Marusarzówna została rozstrzelana we wrześniu 1941 roku. Tadeusz Nowicki trafił do pierwszego transportu do KL Auschwitz. Otrzymał numer 143.
Pierwszy transport więźniów do KL Auschwitz wyruszył z Tarnowa 14 czerwca 1940 roku. W przeddzień owego najsłynniejszego transportu „oświęcimskiego”, wywołano z cel więźniów według przygotowanej listy. W godzinach popołudniowych 13 czerwca więźniów z tarnowskiego więzienia w samochodach ciężarowych przewieziono do budynku łaźni, w celu dezynfekcji i kąpieli. Trwało to całą noc, gdyż dopiero o świcie następnego dnia, pod eskortą policji, przeprowadzono więźniów wyludnionymi o tej porze ulicami miasta. Ponury ten pochód więźniów przesunął się z placu Pod Dębem, ulicą Wałową, Krakowską na rampę kolejową, gdzie w pośpiechu wtłoczono ich do uprzednio przygotowanych wagonów – wspominał uczestników tego transportu Jerzy Bielecki (cyt. za A. Pietrzykowa). Dzień wyjazdu z Tarnowa do obozu był słoneczny, upalny. Szliśmy czwórkami pod eskortą SS-manów w kierunku torów. Tarnowianie mieli zakaz wychodzenia z domów. Nie wiedzieliśmy, gdzie jedziemy – wspomina Eugeniusz Niedojadło, obozowy kolega Tadka Nowickiego o nr 213. Pochód wił się wśród ulic jak długi wąż – robił przy tym nieodparte wrażenie gnanego do rzeźni stada. Krzyki żandarmów przycichły, lecz nie ustały. Szliśmy poważni i przygnębieni. Byli wśród nas miejscowi tarnowianie – im chyba było najtrudniej. Choć trasa naszego marszu wciąż była pusta… mimo to gdzieniegdzie w oknach dało się dostrzec ukryte za firankami twarze. Spłoszone znikały szybko, aby za chwilę znów się ukazać. To oszołomione terrorem miasto w dwójnasób przeżywało wyjazd tak ogromnego transportu… W pewnym momencie rzucona niewidzialną ręką wiązanka czerwonych kwiatów, zdeptana wściekle butem idącego żandarma. Tak żegnał swoich więźniów poczciwy Tarnów: cicho… tajemnie… serdecznie – wspomina dalej więzień nr 213.
Symboliczny pogrzeb Tadeusza odbył się ostatniego marca 1941 roku na cmentarzu św. Krzyża w Gnieźnie. Pisaliśmy o nim: „Teraz, ostatniego marca 1941 roku, tulił w Polu na cmentarzu nad Świętoją urnę z prochami, które wydobył cudem z Oświęcimia. Nie zastanawiał się, czy to, co zamknięto w zimnej puszce, to był rzeczywiście Tadek. Ważne, że rodzice choć w ten sposób ukoili ból. O swoich wątpliwościach mógł tylko rozmawiać z Heńkiem Nowakowskim, z którym chodził do szkoły i po części przeszedł kampanię wrześniową. Ten chłodny marcowy dzień, pogrzeb na cmentarzu: bez ciała, bez słońca między drzewami, bez prawdziwej ceremonii, po cichu, jakby Tadek zrobił co złego. Jakby go proboszcz na harendzie przyłapał”.
To oczywiście fabularyzowana wersja. Jednak we wspomnieniach Henryka Nowakowskiego zarówno data pogrzebu, jak i opis tego, że pozyskano z Auschwitz urnę z prochami, zgadzają się. Dziś rodziło się naturalne pytanie, czy możliwe jest, że Niemcy wydali rodzinie prochy? Z odpowiednim pytaniem zwróciliśmy się do źródła wiedzy o KL Auschwitz. Muzeum potwierdziło, że jeszcze wiosną 1941 roku Niemcy robili „pokazówki”.
Nowicki Tadeusz, urodzony 13 listopada 1921 roku, został przywieziony do KL Auschwitz w dniu 14 czerwca 1940 roku transportem z Krakowa-Tarnowa. W obozie oznaczono go numerem 143. W dniu 3 lutego 1941 roku zginął w KL Auschwitz. Podstawa informacji: wykaz transportów przybyłych do KL Auschwitz, kopie kopert z korespondencji z obozu, wykaz rzeczy po zmarłym więźniu, potwierdzenie odbioru rzeczy po byłym więźniu. Wyjaśniam, że w początkowym okresie istnienia obozu tworzono pozory procedur związanych ze śmiercią więźniów: wysyłano do rodziny telegramy z podpisem komendanta, tworzono dokumentację post-mortem, przesyłano akty zgonu za opłatą, a także rzeczy po zmarłym więźniu czy też prochy. Z relacji byłych więźniów wiemy, że były to prochy przypadkowe, a nie konkretnego więźnia – odpowiedziała Ewa Bazan reprezentująca Zespół Biura do Spraw Byłych Więźniów Archiwum Muzeum Auschwitz-Birkenau.
W tym historycznym, pierwszym transporcie do Auschwitz trafił także urodzony w Gnieźnie w 1892 roku Józef Bieniek. Obowiązki służbowe sprawiły, że przeprowadził się do Jarosławia i tu służył w 39. Pułku Piechoty Strzelców Lwowskich. Z tą formacją przeszedł kampanię wrześniową. Był majorem. Po kampanii przeszedł do konspiracji. W obozie przyjął nazwisko Józef Rychel, by Niemcy nie dowiedzieli o jego pozycji konspiracyjnej. Numer 207 został rozstrzelany pięć miesięcy po Tadeuszu Nowickim. Zginął 11 sierpnia 1941 roku pod ścianą śmierci bloku 11.
W innym czasie trafił do obozu w Auschwitz kolejny bohater naszego reportażu Zygfryd Gruszczyński, podoficer pionu kulturalno-oświatowego w Powstaniu Wielkopolskim. Człowiek, który na początku II wojny światowej pomógł dzięki swojej znajomości języków i przepisów niejednemu rodakowi uniknąć wywózki. Sam jednak zginął w Auschwitz, do samego końca zachowując szlachetność, godność i piękno człowieka wolnego. Nie udostępniamy jego zdjęcia z Auschwitz, bo oto wyraźnie prosiła nas rodzina. Dociekliwi, zapewne znajdą je sami.
W reportażu "Miasteczko" IMG napisaliśmy:
„Wszyscy milczeli na tej niecodziennej stypie. Oprócz rodziców Władka, Heńka Nowakowskiego i Trudy wpadł też Zygfryd Gruszczyński. Oficer Kulturalno-Oświatowy Powstania Wielkopolskiego. Dystyngowany i elegancki mężczyzna, który, jak głosi miejska legenda, swoimi pismami, znajomością niemieckiego i prawa, niejednego wyciągnął z tarapatów. Mówiono też, że ponoć wylądował kiedyś Niemcom samolotem na berlińskim Aleksanderplatz. Zygfryd starał się też wyciągnąć Tadka, było już jednak za późno. Pisma dotarły do Tarnowa dwa dni po pierwszym w historii ludzkości transporcie do Auschwitz. To jednak dzięki niemu, jak mówił rodzicom Władek, udało się wydobyć od Niemców prochy więźnia nr 143. Kiedy wspominano Tadka w tym małym gronie, Zygfryd nie miał jeszcze pojęcia, że i jego życie zakończy się w Oświęcimiu. Całkiem niedługo. Póki co zostawmy historię nr 20172. Zygfryd tak opowiadał o „wybryku” bratanka: Bogdan jeszcze nie stał się bohaterem, to był raczej szczenięcy wybryk. Razem z kilkoma gzubami z Kareji wybrał się na Dalki przedrzeźniać jungsów z Hitlerjugen. No i powiem państwu miał więcej szczęścia niż rozumu. Rzucili w jakiegoś blondasa w mundurku kamieniem, aż mu krew z czoła pociekła. Pokrzyczeli: Hitlers kleine Mörder! Komm nach Hause kleine Schweine! Jakaś granatowa franca, dajcie wiarę, Polak, bez urazy, pani Gertrudo, ich zatrzymał. Byłoby kiepsko, gdyby nie to, że babka tego drugiego smarkacza była na volskliście - opowiadał. I co, tak bez niczego ich puścili? – zapytała Nowicka. Bez niczego tak zupełnie to nie. Oberwali bykowcem, Bogdanowi ucho też naderwali... no ale strach pomyśleć – Zygfryd zawiesił głos”.
To, rzecz jasna, tylko niektórzy z gnieźnian, jacy znaleźli się w Auschwitz. Zygfryd Gruszczyński jest między innymi bohaterem spektaklu „Miasto portretów trumiennych” wystawianego przez Jarosława Mikołajczyka i Michała Pilasa, jednocześnie inspiracją przygotowywanego „Ecce Homo” autorstwa Jarosława Mikołajczyka i Dawida Junga w oparciu o materiały opracowane przez Muzeum Początków Państwa Polskiego w Gnieźnie.
Wśród więźniarek w naszych bazach są m.in.: Teresa Koperska, więźniarka nr 47431 z Modliszewa, która zginęła w obozie w lutym 1944 roku. Jedyną obozową pamiątką po pani Teresie jest przekazany nam przez rodzinę dokument potwierdzający pobyt i śmierć w obozie. Natomiast Władysława Andrzejczak (nr 32215), która w obozie przyjęła dla konspiracji nazwisko Maria Lipińska, została przeniesiona z Auschwitz do Flossenburg, gdzie doczekała wyzwolenia. Obecnie prowadzimy kwerendę dotyczącą jej losów. Historia Władysławy wpisuje się w tematykę "Miasteczka" IMG. Łącznie w obozie w Auschwitz przebywało kilkuset gnieźnian. Często jednak dane z Muzeum Auschwitz są niepełne i nie pozwalają odnotować gnieźnian urodzonych poza naszym miastem, dlatego trudno ustalić dokładną ich liczbę.
Związek Odwet – początek. Władysław Nowicki i inni bohaterowie
Drugi z braci Nowickich nie trafił do KL Auschwitz. Trudno jednak mówić, że spotkał go lepszy los. Jak wspomina jego przyjaciel, nieżyjący już Henryk Nowakowski, zakatowano go przy ul. Franciszkańskiej w Gnieźnie.
Władek został aresztowany 21 lipca 1942 roku i osadzony w areszcie śledczym przy ul. Franciszkańskiej. Wiadomość o jego aresztowaniu wstrząsnęła mną do głębi. Wiedziałem, że należy do tajnej organizacji, że działa, walczy. Sam pomagałem mu w kolportażu prasy podziemnej wśród ludności polskiej, razem z nim zrywałem znienawidzone afisze niemieckie ze słupów ulicznych. Badania oskarżonych o przynależność do AK odbywały się przy akompaniamencie wyzwisk, gróźb, świstów bykowców, które orały plecy młodych patriotów, znacząc je krwią – wspomnienia Henryk Nowakowski. Władysław zmarł w wyniku tortur 25 października 1942 roku.
Wspominający przyjaciela, Henryk Nowakowski sporo miejsca poświęca wspólnej walce w kampanii wrześniowej. Tutaj niezwykłą sprawą jest hart ducha rodziców braci Nowickich – stracili dwóch synów, nigdy jednak nie wyrzekli się patriotycznej postawy. Gdy faszysta niemiecki we wrześniu 1939 roku napadł na Polskę, mogliśmy obaj wcielić w czyn wezwanie znanego poety Władysława Broniewskiego:
Kiedy przyjdą podpalić dom,
ten w którym mieszkasz – Polskę…
Ty ze snu podnosząc skroń
stań u drzwi.
Bagnet na Broń!
Trzeba krwi!
I jako podchorążowie 17. Dywizji Piechoty zatknęliśmy bagnety na karabiny, by bronić ojczyzny, nie szczędząc krwi i życia – wspomniana dość patetycznie Nowakowski. Po klęsce wrześniowej powróciliśmy do rodzinnego miasta Gniezna, zajętego przez Niemców. Władek cały i zdrowy, ja zaś ranny. Nie upadliśmy na duchu, wierzyliśmy w ostateczne zwycięstwo. Ciężka była sytuacja ludności polskiej w Gnieźnie – mówi dalej Henryk Nowakowski.
Z tych wspomnień dowiadujemy się tylko cząstki losów Władysława Nowickiego z konspiracyjnej grupy Odwet działającej na terenie Gniezna. To była spora, niezwykle harda grupa polskich konspiratorów. O pewnych działaniach Władka i jego poczuciu humoru zapewne napiszemy więcej zarówno w powstającym reportażu "Miasteczko" IMG, jak i w kolejnych artykułach. Dziś na zamknięcie tego „odcinka” chcemy jeszcze raz oddać głos Henrykowi Nowakowskiemu, który być może daje obraz niepełny, ale sygnalizuje wielu wspaniałych bohaterów. Naszym zadaniem jest to teraz po prostu rzetelna kwerenda.
Przy Inspektoracie Rejonowym Związku Walki Zbrojnej utworzono odrębny Związek Odwetu – jak podaje Nowakowski, było to w styczniu 1942 roku. Szefem był ppor. Stanisław Zakrzewski, do sztabu należeli przeważnie byli wychowankowie Gimnazjum i Liceum Bolesława Chrobrego, m.in.: Cezary Zgórecki, Henryk Bąk, Telesfor Zieliński, Edmunt Mojecki, Roman Gawrych, Kazimierz Strzelecki, Ludwik Gruszka, Stanisław Skibiński oraz Władysław Nowicki – relacjonował Henryk Nowakowski.
W latach 1942-1943 nastąpiły w Gnieźnie liczne aresztowania członków AK. Na procesie w Rawiczu skazano za zdradę stanu 36 osób na karę śmierci, wielu otrzymało wyrok umieszczenia w obozach karnych.
O innych bohatera trudnych lat wojny pisać będziemy wkrótce.
Jarosław Mikołajczyk
Wsparcie:
Zespół Biura do Spraw Byłych Więźniów – Archiwum Muzeum Auschwitz-Birkenau
Wspomnienia Henryka Nowakowskiego ze zbiorów Muzeum Początków Państwa Polskiego w Gnieźnie
Dane kontaktowe
Muzeum Początków Państwa Polskiego w Gnieźnieul. Kostrzewskiego 1, 62-200 Gniezno
t: 61 426 46 41
e: sekretariat@muzeumgniezno.pl
NIP: 784-10-10-561, REGON: 639755382
PKOBP Oddział 1 w Gnieźnie
PL 16 1020 4115 0000 9402 0004 0816
Wycieczki, zajęcia muzealne, zwiedzanie indywidualne:
t: 61 426 46 41 w. 210
e: rezerwacje@muzeumgniezno.pl